Na początku lat 60 XX wieku, młodemu amerykańskiemu psychoterapeucie Frankowi Farrelly’emu, w trakcie pracy z chronicznie schizofrenicznym pacjentem w końcu puściły nerwy (dało to początek całkiem nowemu kierunkowi terapii). Pacjent ten tygodniami i miesiącami, przyjmując rolę ofiary, lamentował nad własną bezradnością. Farrelly natomiast próbował przez cały ten czas budująco przekonywać pacjenta o jego wartości, potencjale i próbując przeświadczyć go o fakcie, że z pewnością jest jeszcze w stanie coś konstruktywnego zrobić ze swoim życiem. W trakcie 91. godziny terapeutycznej cierpliwość Farrelly’ego się skończyła i zaczął potwierdzać negatywne przeświadczenia pacjenta o jego własnej osobie.
Pacjent był przekonany o braku własnej wartości, przydatności, oprócz tego uważał się za nieurodziwego nieudacznika, któremu w życiu nic się już nie uda, że nie ma najmniejszej perspektywy na przyszłość itd. W reakcji na to, co zaczął mówić Frank, uprzednio zapadnięty w sobie, letargiczny pacjent wyprostował się wyraźnie zdziwiony i począł się energicznie bronić. Stanął we własnej obronie twierdząc nagle, że właściwie jest zdolny osiągnąć to i owo, po czym wyliczył swoje zalety z takim impetem i energią, której uprzednio nigdy nie ujawnił. W tej właśnie chwili narodziła się Terapia Prowokatywna (PT) (Farrelly & Brandsma, 1974).
Noni Hofner
Podstawy i praktyka
Narzędzia pracy prowokatywnego terapeuty to humor i rzucanie wyzwań klientowi. Istotną formułą pracy, właściwie ilustrującą ogrom siły płynący z tej metody, jest terapeuta „życzliwie karykaturujący światopogląd pacjenta”. Przeszkody tkwiące w światopoglądzie pacjenta i utrudniające funkcjonowanie, doprowadzane są poprzez efekt karykatury ad absurdum do momentu, aż klient sam poczuje absurdalność sytuacji i poprzez dewaluację jest w stanie sam do niej podejść z humorem.
Śmianie się z siebie rozluźnia klienta i rozładowuje ciężar emocjonalny symptomu, bądź całkowicie go znosi. Jednocześnie klient jest podwójnie prowokowany: po pierwsze doradca przyznaje rację pacjentowi w stopniu znaczniejszym, niż ten się spodziewał, jak i tego pragnie. Terapeuta twierdzi, iż jakąkolwiek zmianę w obecnej sytuacji uważa za zanadto wyczerpującą, niebezpieczną albo zwyczajnie niemożliwą.
Dodatkowo terapeuta nazywa w sposób karykaturalny podświadome, naładowane emocjonalnie przekonania klienta, stojące na drodze jego rozwojowi i prawidłowemu funkcjonowaniu, bądź prowokuje klienta poprzez poddawanie pod wątpliwość tego, z czego pacjent jest dumny. Zarzuca pacjentowi przykładowo, że ten niezdolny jest do poczynienia zmian ze względu na wiek, kulejący intelekt, wagę, blond włosy itp. Dzięki prowokatywnym interwencjom wzrasta poziom oporu klienta wobec symptomatyki (zamiast wobec terapeuty) umacniając jego wolę poczynienia zmian.
Autodestrukcyjne myślenie, odczuwanie i zachowanie nie ma możności utrzymać się nieprzerwanie, co tworzy podwaliny nowym odczuciom, przekonaniom, torom myślenia, zachowaniom. Punktem odniesienia terapii prowokatywnej jest potencjał energii emocjonalnej gromadzącej się w każdym symptomie, na przykład energia, z którą pacjenci z zaburzeniami żywienia kontrolują i zarządzają każdym gramem swojej wagi. Ich motywacją nie jest rozsądek, czy racjonalność, tylko uczucie. Jeżeli celem jest wpłynięcie na człowieka, to bodziec do zmiany musi zawsze wypływać z uczuć, gdyż jak wiadomo, wgląd wypływający wyłącznie z rozsądku może nie być trwały.
Energia emocjonalna ma zwyczaj manifestowania się wpierw poprzez opór klienta do wszelakich zmian. Symptomy, które ujawnia, są dla niego wprawdzie irytujące, a nawet nieznośne, ale jest jednocześnie przywiązany do dotychczasowo wyuczonych i jemu znanych uczuć, procesów poznawczych i sposobów zachowania. Prowokatywne interwencje wykorzystują ten ładunek emocjonalny przekierowując go tak, by mógł uformować się opór emocjonalny przeciwstawiający się symptomatyce. Przy doświadczonym terapeucie i właściwych wskazówkach terapia może trwać stosunkowo krótko – wykazała to jej efektywność w wielu przypadkach, poczynając od dzieci po ludzi wiekowych, jak tylko znajdzie się właściwy, emocjonalnie naładowany wyzwalacz, inaczej – impuls. Kiedy mówi się do czterolatka, że jest na razie zbyt mały by samemu włożyć kurtkę, uczyni on wszystko, by przekonać świat o przeciwieństwie. Dorosłego mężczyznę natomiast, uważającego się ewidentnie za osobę mądrą, można najpewniej poruszyć wypowiedzią: „szkoda, ale na zmianę zachowań nie wydaje się Pan wystarczająco zróżnicowany intelektualnie”.
Uwaga prowokatywnego terapeuty powinna skupiać się wciąż na poszukiwaniu kolejnych źródeł energii i potencjalnym możliwościom klienta, a nie na jego deficytach, czy traumach. Terapeuta koncentruje się na atutach klienta i odczuwa sympatię, życzliwość i wiarę w jego siłę sprawczą. Wychodzi jednocześnie z założenia, iż większość klientów, a zwłaszcza ci, którzy są w stanie samodzielnie dotrzeć do praktyki, posiada wciąż więcej elementów zdrowych, niż dysfunkcyjnych w myśleniu, odczuwaniu, zachowaniu. Jest przekonania, że klienci są wyraźnie bardziej odporni, niż wydaje się im samym (jak i wielu terapeutom).
Są znacznie odporniejsi, bardziej samodzielni i silni. Dysponują też wystarczająco dużym zasobem możliwości, by zaradzić swoim problemom. Kiedy znajdują się emocjonalnie i mentalnie w sytuacji patowej, dostęp do źródeł tych nagromadzonych sił jest im utrudniony i należy go odblokować. Te pozytywne spostrzeżenia terapeuta prowokatywny rzadziej jednak werbalizuje, zdaje się głównie na komunikację niewerbalną. Prawdziwą życzliwość zrozumie każdy człowiek i bardzo trudno ją odegrać.
Dzięki niewerbalnemu poparciu i jednoczesnej nieskrępowanej werbalizacji problemów, które wolelibyśmy zamieść pod dywan, terapeuta nie wywołuje zewnątrzsterownych impulsów. Prowokuje jednak przyrost wewnątrzsterownych, kojących emocji pobudzających do produktywnego parcia ku czynieniu zmian. Celem owej prowokatwnej metody nie jest zastosowanie gotowej formuły od specjalisty, rozwiązującej wszelakie problemy, tylko odnalezienie i zniesienie przeszkód, co wspomoże klienta w odnalezieniu właściwego rozwiązania dla konkretnego problemu. Kiedy tylko klient jest sam emocjonalnie przekonany o stosowności danego rozwiązania, umacnia to stałość jego postanowienia.
Poza psychoterapią
Odkąd Prowokatywna Terapia umocniła swoją pozycję, wielu praktykujących chciało podpisać się pod nią własnym nazwiskiem. Tak moja PT (1995;2011) przeistoczyła się w tzw. Prowokatywny Styl (ProSt), który znajduje zastosowanie nie tylko w terapii ciężko zaburzonych ludzi, ale i daje nowe możliwości komunikacji na różnych płaszczyznach współegzystencji międzyludzkiej, jak np. terapia małżeńska (Hoefner, 1993), czy zarządzanie. Immanentnym jednak elementem pozostaje nieodzownie i niezależnie od praktykującego: życzliwa, pełna szacunku postawa terapeuty. Bez tej postawy PT staje się wentylem dla pokładów agresji terapeuty. PT nie jest jednak bronią, powinna naoliwić zardzewiałą uprzednio komunikację i być niczym środek kojący w terapeutycznym spektrum.
Literatura: Farrelly, F. & Brandsma, J.M. (1974). Provocative Therapy. Cupertino: Meta. Höfner, E. (1993). Die Kunst der Ehezerrüttung. Reinbek: Rowohlt. Höfner, E. (1995). Das wäre doch gelacht! Humor und Provokation in der Therapie. Reinbek: Rowohlt. Höfner, E. (2011). Glauben Sie ja nicht, wer Sie sind! Grundlagen und Fallbeispiele des Provokativen Stils. Heidelberg: Carl-Auer.