Fundacja Provocare

Intensywne życie terapeutyczne. A. E. Аleksjeiczyk

Intensywne życie terapeutyczne – autorska metoda praktyki psychoterapeutycznej  

Życie- W przeciwieństwie do wielu systemów psychoterapeutycznych, które czynią wyraźny nacisk na poszczególne psychiczne, psychopatologiczne,

psychoterapeutyczne procesy: świadomość, myślenie, pamięć, emocje, pragnienia, zachowania, katharsis, przetworzenia itp. Odnoszę się zarówno do konwencji jak i do choroby, do leczenia w pełni całościowo, niekonwencjonalnie, uniwersalnie, „po domowemu”, uwzględniając, w miarę możliwości wszystkie pojawiające się na pierwszym planie procesy duchowe, nie narzucając, odgórnego systemu pacjent, lekarz, klient, trenera.

Jeśli nieodzownym jest wprowadzenie pacjenta lub grupy, to przypomina się, że prawdziwe życie –  to nie tylko „postrzeganie”: „malarstwo”, „zdjęcia”, „telewizja”; nie tylko dźwięki, „muzyka”, ale i odczucia ciepła i zimna, własnego ciała, uczucia, pragnienia, potrzeby, instynkty, pamięć, myślenie, wola, zachowanie, ideały… To i świat wewnętrzny i zewnętrzny. W ściśle określonej proporcji. W równowadze. W ciągłym ruchu. W rozwoju. Mikrokosmos porównany z kosmosem materialnym. Duchowy – na obraz i podobieństwo…

Prawdziwe, pełne, „na żywo” życie, może człowiekowi dać wszystko. Ale człowiek żyje życiem częściowym. W dzisiejszych czasach coraz częściej żyje się-ideami, emocji, instynktami… Niecałkowicie… Pseudożyciem. Nie według przykazania „Bądźcie jak dzieci”.

Zanurzenie się w życie, często bywa bardzo proste. Dla tych, którzy żyją głównie pomysłami, przemyśleniami, dajemy możliwość żyć pragnieniami- żyć emocjami („Tak, wiem już, co myślisz, i czego aktualnie chcesz?”). Temu, kto żyje pragnieniem – żyć emocjami („wiem, czego chcesz, co czujesz?”).Temu, kto żyje uczuciami – odczuciami. Temu, kto żyje zmysłami (wzroku, słuchu), dajemy możliwość żyć, odczuwać bliżej (dotyk, interceptualne odczucia, ból…) Stąd przysłowiowy „sadyzm”. Włączamy bardziej skomplikowane odczucia – równowagę, lekkość, zwinność, energię…

Tak po prostu wyłączenie niektórych sfer czynności duchowych: zabronienie widzieć, słyszeć, dotykać; określonych uczuć, pragnień, myśli… Przysłowiowe „upokorzenie”, rozsiadanie uczestnika plecami do grupy, zatykanie uszu, rozmowy szeptem, oddelegowanie do kąta, „głupota” – umysł nastawiony na konsumpcje nie na myślenie, itp. w Taki sposób, wywoływana jest kompensacja lub nad kompensacja innych doznań, uczuć, popędów..

Trudniej jest z zagłębieniem się w psychikę (pewien stopień integralności, osobowość), duchowość (wyjście poza granice swojego „Ja”, poza prawidłowości psychologicznych, spontaniczność).Biorąc pod uwagę, że w prawdziwym życiu koniecznym jest wystąpienie, od czasu do czasu, przysłowiowego „transu”, powtarzalność, odtwarzalność tych stanów nie jest wcale taka trudna.

Chcę podkreślić rzeczywistość tego życia. Ona jest prawdziwa i dlatego, że opiera się na naszych uczuciach, prawdziwe uczucia, pragnienia, które powstają, zmieniają się tu i teraz. Można je porównać (szczególnie w grupie) z doświadczeniami, uczuciami, pragnieniami innych ludzi. Można je zmierzyć (nawet w procentach). Można zrealizować. Pamięć – prawdziwa, własna, nie książkowa. Myśli – własne, wszystko w swoich unikalnych proporcjach. Życie, prawdziwe w swojej wielowymiarowości, mobilności, nieprzewidywalności.

To znacznie wyróżnia się od większości systemów psychoterapeutycznych posiadających prawie ” kodeksy prawne ” szkolenia, relacji między pacjentem, lekarzem i pacjentem…

Terapeutyczność– Jest jak życie, jeśli jest pełna, jest dobrym nauczycielem (tylko drogo bierze za lekcje), jest dobrym lekarzem, a nawet higienistą. Jeśli człowieka zanurzyć w życie, wtedy szereg prawidłowych procesów psychicznych może indywidualnie lub w kompleksowo, z łatwością, rozwiązać niektóre problemy, zmienić patologiczne postępowanie, bez konieczności zastosowania postępowania terapeutycznego. Przykładowo: nie wiemy, czy ten człowiek jest godny zaufania, ale czujemy; nie czujemy, ale chcemy się do niego zbliżyć; nie ma szczególnych zainteresowań, ale słyszeć, widzieć – miło… I dalej — proces adaptacji.

W przypadku bardziej poważnych zaburzeń „życie” odsłania je, ale „nie radzi sobie z nimi”. Wtedy pobudzamy w pierwszej kolejności niespecyficzne procesy psychoterapeutyczne, takie jak uspokojenie, wsparcie, przyjemność, ogólną aktywność, rozwój lokalny i ogólny. Z konkretnymi procesami psychoterapeutycznymi częściej pracujemy ze świadomością, z naciskiem na porównanie, pomiar; przepracowaniem trudności z bardziej właściwymi procesami: percepcją, emocjami, pociągami, wspomnieniami; prostym treningiem behawioralnym, rozwiązaniem konfliktu…

Często jeden z ogólnych lub konkretnych procesów w zupełności wystarczy do rozpoczęcia harmonizacji, zdrowienia, „uzdrawiania” życiem. I „proces ruszył”.

Szczególnie, jeśli, jest to specyficzne dla ITŻ, proces duchowy materializujemy lub personifikujemy. „Materializacja” – oznacza „somatyzację”, przybliżenie procesu psychicznego do ciała, zamieniając go w bardziej namacalny, słyszalny, widoczny, odczuwalny, pożądany, pamiętny… Przemiana całkowita, postrzegana z różnych stron. To, co możemy zmierzyć, porównać. I w przyszłości zwiększyć, zmniejszyć, zmienićPragnę nadmienić o zaskakującym  nieprawidłowym fenomenie zauważalnym w pracy psychoterapeutycznej: mierzenie miłości bólem. Względem ukochanej osoby lub sympatii jesteśmy w stanie znieść więcej bólu i znosić go długo. Tudzież zapłata, aby pozbyć się bólu, kary, napięcia, strachu, by uchronić kogoś bliskiego…. jestem gotów zapłacić 5,10, 25 zł (skala cen z 1991 roku).

„Uosobienie” lub personifikacja, personalizacja, prywatyzacja, unikatowość – oznacza „przyswajanie” procesu psychicznego konkretnej osobowości, połączeń psychicznych. „Za plecami” procesu psychicznego powstaje osobowość. Na przykład, nie ból „złamanego” palca lub ból miejscowy, bardziej ból w nogach od stania podczas pracy psychoterapeutycznej , ból, widoczny na twarzy konkretnej osoby. W porównaniu z innymi osobami. Bez bólu. Z odbitej bólem. Z czymś więcej niż lustrzanym odbiciem bólu. Z udziałem…

Wdrożenie procesu leczenia odbywa się w całości. „Panuję nad odczuciami… Uczucia… Pragnienia… Wspomnienia… A nie te odczucia na de mną… – Jestem panem swej duszy… Nie trzeba mi posiadać i zarządzać…Wszystko dzieje się samo: poprzez moje kierownictwo, według mojej woli… I ludzie wokół moi… swoi… nasi… (jak patrzą na moją twarz…)”.

Jak „technicznie” rozpoczyna się „organizuje się”, „tworzy się” harmoniczność, terapeutyczność?

Najczęściej bierze się ona z rzeczywistych, typowych sytuacji codziennego życia pacjenta, grupy, rzadziej kładzie nacisk na przekształcenia terapeuty. Ujmują bądź są zbyt „tępe”, „debilne” lub zbyt „ostre”, „genialne” odczucia, uczucia, pragnienia, wspomnienia, myśli…

Ktoś „nie widzi” tego, co się dzieje, ktoś nie słyszy nic szczególnego w głosie, nie czuje  napięcia w grupie, nie znajduje nic szczególnego w opóźnieniu… Lub wręcz przeciwnie, widzi, słyszy, czuje się przesadnie… I te procesy są równoważone przez bardziej adekwatnymi procesami (ostrymi przy tępych, głupie przy ostrych) – własnymi lub przyswojonymi od bliźnich, od uczestników grupy. „Nasze” stają się swoimi, moimi… Pacjent staje się panem. Pojawia się całość, porządek.

Intensywność. Terapeutyczne, zharmonizowane życie samo w sobie ma już pewną większą intensywnością. „Wszystko idzie jak po maśle”. Aczkolwiek, dość często w celu ujawnienia najważniejszych nieprawidłowości, ich „materializacji”, pomiaru, oceny, w celu ujawnienia mechanizmów wyrównawczych, najbardziej perspektywicznych procesów psychoterapeutycznych, do bardziej wymagających interwencji, stymulacji uzdrowienia itp. konieczna jest intensyfikacja.

Kilka profesjonalnych obrazów, ilustrujących powyższe: kalectwo, występujące przy szybkim chodzeniu, burza motoryczna, pozorna śmierć według E.Kretschmera ,eustres według Selye, trans. M. Eriksona, intuicyjność N. Łosskiego. Mi, co prawda, bliższy styl jazdy na rowerze: im większa prędkość, tym większa stabilność, łatwiejsze zarządzanie.

Zdajemy sobie sprawę, że w rzeczywistości wpływ intensywności jest znacznie bardziej zróżnicowany. Nasilają się patologiczne i unormowane procesy psychiczne, specyficzne i niespecyficzne procesy psychoterapeutyczne. Nasila się ich wzajemna stymulacja (efekt katalizatora). Niektóre potrzebne procesy psychiczne zyskują bezwładność i stają się nieodwracalne. Pojawia się możliwość wyjścia poza granice zwykłych, psychicznych nawykowych wzorców. Poza osobowość. Według W. Rozanowa w świat niejednoznaczny i niejasny. Ze świata konieczności do królestwa wolności.

Przypominam uczestnikom naszych grup. Zazwyczaj możemy doświadczać dzieciństwo, młodość, dojrzałość i starość…

I nie tylko grupy, ale i samodzielnie. I, jak w życiu, okazuje się, że obecnie pojęcie o dzieciństwie otrzymujemy po tym, jak go doświadczamy, przeżywamy, „wyzwolenie” i patrzymy na dzieciństwo z perspektywy młodości, dojrzałości, nawet starości. I często dopiero wtedy uczymy się nim posługiwać. To samo można powiedzieć o młodości, dojrzałości… Jeszcze lepiej, jeśli możemy je przeżywać z własnym bratem, synem… Jak w życiu, w grupie, w terapii, dobrze radzimy sobie z trudnościami z poprzedniego okresu i znacznie gorzej – z aktualnymi.

W ITŻ, oczywiście, zabiegamy o prawdziwe nasze „jutro”, z którego łatwo poradzić sobie z dzisiejszymi wyzwaniami, a w tym jednym z alternatywnych „jutr”. Aczkolwiek, to też dużo.

Jak najczęściej dokonuje się intensyfikacja?

Tu, oczywiście, nadszedł czas, aby przypomnieć o jednym z najważniejszych aforyzmów ITŻ: lepiej raz usłyszeć, niż raz przeczytać; lepiej jeden raz zobaczyć, niż sto razy usłyszeć; lepiej raz poczuć, zobaczyć niż sto razy; raz jest lepiej zechcieć, niż sto razy poczuć; lepiej raz przeżyć, niż sto razy chcieć; lepiej raz przeżyć swoje, niż sto razy kogoś innego… Lepiej – w swoim czasie… Najlepiej z bliskimi… Lepiej – kochając, niż niedokochując… „Technicznie” to działa, akcentując na procesy najbardziej perspektywiczne, materializując, prezentując, praktycznie wychodząc poza granice tożsamości, „wisząc” nad Heidggerowskim „Nic”.

(w treści artykułu „Wspinaczka na szczyt” A. E. Аleksjeiczyka w МПЖ nr 4 z 1993 r.)

Tłumaczyła: Karolina Doleżych

Artykuł ze strony:  https://www.alexeychikseminar.com/firm

Scroll to Top