Gdy wydaje Ci się, że wiesz lepiej – prowokatywna praca z parami

Gdy wydaje Ci się, że wiesz lepiej – prowokatywna praca z parami

Joanna Czarnecka w dialogu z Kamilem Perończykiem


ProvoTime: Czego prowokatywność wymaga od terapeuty w pracy z parami?

Kamil: Jednej z najtrudniejszych rzeczy na świecie, to znaczy bycia człowiekiem i swoistego rodzaju ciekawości pacjenta tego, z czym się mierzy. Kiedyś zakładałem, że częścią pracy terapeutycznej jest taka trochę detektywistyczna ciekawość odnalezienia czy odsłonięcia czegoś. Trochę odegrania roli bardzo sprytnego Sherloka Holmsa – na zasadzie, że ja tą moją ciekawością, wiedzą i informacjami, o których ja już wiem, a pacjent jeszcze nie, zrobię takie „tadam! Proszę bardzo…oto moja wiedza którą pozyskałem od Ciebie moimi sprytnymi psychoterapeutycznymi metodami”. Nie mogłem się bardziej mylić, bo wygląda to zupełnie inaczej.

Prowokatywność pobudza ciekawość, poprzez którą możemy zgłębiać problemy pary. Jako terapeuta poprzez pokazywanie swojego zaciekawienia naturalnym, codziennym, do którego jest przyzwyczajony, zachowaniem pacjenta (w jego ocenie – czymś dla niego normalnym) zaciekawiam go nim samym. Czasami poprzez absurd możemy różne zachowania podać w sposób intrygujący i pozwalający im przyjrzeć się temu w sposób konfrontujący, ale nie inwazyjny i podjąć decyzję, co z tym robić.

Jako psychoterapeuta psychodynamiczny, w pracy indywidualnej wykorzystuję model terapii oparty na przeniesieniu/przeciwprzeniesieniu. Natomiast gdy w gabinecie są już dwie osoby (poza mną) to byłbym zmuszony w myśl tej teorii analizować dwa przeciwprzeniesienia – na panią i na pana, chyba że jest to para jednopłciowa, to wtedy na członków tej pary. I byłoby diabelnie trudne to przeciwprzeniesienie w sobie rozeznawać,  analizować i żeby oddawać je parze w tym samym czasie. I wtedy stosuję prowokatywność. Rozpoczyna się dialog z parą w kontekście wyczuwania tego, co moglibyśmy sobie roboczo nazwać przeciwprzeniesieniem –podania im takiej interpretacji, którą (w myśl prowokatywności) oni już o sobie pomyśleli czy poczuli, a którą mogliby chcieć, lub nie chcieć, powiedzieć sobie.

Joanna: Tak, sobie samemu – głośno a nie tylko w myślach i sobie wzajemnie – jako budowanie otwartego dialogu, który pozwala obu stronom na prawdziwość i szczerość w kontakcie. Tym samym umożliwia niwelowanie wewnętrznych frustracji i błędnych założeń, które mogą bardziej niszczyć dany związek i samą osobę w tym związku, niż działania jakie mają lub mogłyby mieć miejsce.

Kamil:  Ważne jest w moim poczuciu i warte zaznaczenia to, jaki warsztat prowokatywny odebrał terapeuta, czy psychoterapeuta, z tą parą pracujący. Istotny jest osobowościowy i empatyczny czynnik prowadzącego, który miałby tę prowokatywność zastosować – właściwą do właściwego momentu.

Joanna: Ważne jest, aby prowadzący miał świadomość, że etyka pracy prowokatywnej nie pozwala mu działać w sytuacji gdy nie czuje życzliwości do danego człowieka lub ludzi, ani gdy ma z góry założony „plan uzdrowienia” dla pacjentów – w tym przypadku dla pary. Zadaniem terapeuty w prowokatywności jest nie tyle bycie mędrcem wobec pacjentów i ich problemów, co „tancerzem” – zapraszającym parę do tańca. Tańca, w którym prowadzenie przechodzi z osoby na osobę. Dzięki czemu jest on partnerskim kontaktem pomiędzy jego uczestnikami. W takim tańcu para na nowo uczy się dialogu, kontaktu i bycia razem. Celem jest więc nie tyle dotarcie gdzieś konkretnie, co zrozumienie czego oboje obecnie chcemy od siebie wzajemnie, od siebie samych w tej relacji, odkrycie i docenienie mechaniki kontaktu, jaka jest między nimi, siły emocji i powodu ich powstawania oraz zbudowanie nowego sposobu działania (reagowania) i myślenia wobec danej sytuacji, samego siebie, drugiej osoby czy związku jako całości.  

Kamil: No właśnie. Mam takie poczucie, że pary najczęściej zgłaszają się do mojego gabinetu z szeroko rozumianym błędem w komunikacji pt. „nie umiemy ze sobą rozmawiać”, „trochę jestem rozczarowany związkiem” (jeżeli potrafią tak to nazwać to tak o tym mówią), „trochę jestem rozczarowany, trochę moje oczekiwania nie są realizowane, trochę chciałbym inaczej i zrób coś pan z tym”, a także przychodzą pary mające jakąś trudność w swoim życiu seksualnym, w szerokim rozumieniu intymności.

Joanna: U mnie dodatkowo „lądują” w sytuacji, gdy jedno z nich odkrywa że drugie je zdradza, lub  gdy okazuje się że jedno z nich jest śmiertelnie chore i nie wiedzą jak o tym rozmawiać, ani co z tym zrobić. Spotykam też pary, które są w kryzysie lub postanawiają się rozwieść i nie wiedzą jak to zrobić, by było to z najmniejszą szkodą dla nich samych i dla dzieci. W każdym z tych przypadków pracuję stosując prowokatywność w różnych wariantach: interwencyjnie, elementami wprowadzając w proces na zasadach eklektyczności metod, albo pracując prowokatywnie całą sesję. Każda para to inny czas wprowadzania, wpuszczania prowokatywności w proces i inny powód, znaczenie czy potrzeba dodania tej „przyprawy”.

Kamil: Bardzo ważną, istotną rzeczą jest to, jakie podejście mamy jako terapeuci i psychoterapeuci do seksualności. Do seksualności własnej, ale mam tu na myśli postrzeganie przez ten pryzmat seksualności naszych pacjentów (klientów) i ogólnie tematu seksu. Prowokatywność moim zdaniem świetnie do tego pasuje i ułatwia rozpoczęcie rozmowy na temat seksu. Są różne szkoły seksuologiczne i terapeutyczne mówiące o tym, jak się powinno rozmawiać o seksie, ale mam ważenie że prowokatywnosć nadaje pewnej lekkości, pozwala w sposób nieinwazyjny przełamać barierę wstydu i lęku. I później, w rozmowach głębszych, szczerszych, prawdziwszych, jest trochę łatwiej.

Prowokatywności – tak jak ja ją rozumiem – nie stosujemy od pierwszego razu, tylko budując z parą relację stosujemy różne jej elementy. W mojej praktyce zauważyłem, że pomocna jest werbalizacja przez terapeutę uczuć/emocji, które pojawiają się w parze np.: „proszę zobaczyć – tu jest taka  rosnąca góra śmieci między wami, jakichś elementów, które wyrzucacie z siebie. Mam wrażenie, że stoicie z założonymi rękami i czekacie aż ktoś to pozbiera”.

Joanna: Tak!!! Ważne jest, aby dodać obrazowi wiele szczegółów. W prowokatywności nie wystarczy powiedzieć „duża góra”. Mózg widzi obrazami. Im bardziej wypełniony szczegółami  obraz, tym mocniejsze jego oddziaływanie. Idąc za przykładem jaki podałeś – w prowokatywnością tę metaforę ubierasz w szczegółową historyjkę, przerysowaną, absurdalną, bardziej lub mniej możliwą. Na przykład: „proszę zobaczyć tu jest taka  rosnąca góra śmieci między wami, jakichś elementów, które wyrzucacie z siebie. Raz jedno rzuca, a raz drugie. Czasem udaje się Wam rzucić w tym samym momencie. Góra rośnie, a co jakiś czas jej brzegami schodzą lawiny, mniejsze lub większe, przysypując Was różną ilością odpadów. W zależności od temperatury… możliwe, że waszych emocji lub poziomu zmęczenia – zapach tej góry jest bardziej lub mniej gryzący. U jednego z Was będzie powodował lub już powoduje zatkanie, zamilknięcie, albo łzy, u drugiego zdenerwowanie i krzyk”.

Ważne jest aby ten rysowany obraz zahaczał o to, o czym mówią, lub jak się zachowują względem sytuacji i siebie wzajemnie. Absurd musi korelować z nimi, a nie być odłączony od nich. To pozwoli im odnaleźć kawałki swoich myśli, odczuć i przejrzeć się w nich wzajemnie

Kamil: Właśnie! Widzisz, ja mam dość często poczucie, że gdy przychodzi para do gabinetu, to już są tak smutni i zakleszczeni w jakiejś historii, że dodanie prowokatywego elementu humoru na sesjach pozwala im zdjąć ciężar lęku, jaki mają wobec swoich wyobrażeń dotyczących psychoterapeuty i jego wpływu na ich życie. Nie wiem, czy Ty też masz takie informacje zwrotne i takie poczucie, że ludzie idąc na terapię mają już jakąś wizję tego, jak to będzie wyglądało. Na bazie jakiegoś serialowego terapeuty lub obrazu filmowego wyobrażają sobie bardzo stateczną osobę, takiego manekina siedzącego bez emocji i bez uśmiechu. Takiego trochę nieludzkiego terapeutę.

Joanna: Sami jesteśmy sprawcami takiego patrzenia na nas – przez naszą postawę wobec samych siebie i pacjentów, przez przekonania na temat tego czym jest, a czym nie jest profesjonalizm w naszej pracy. Grzechem naszego zawodu – nie wiem czy się ze mną zgodzisz – jest pycha, która się wkrada w nasze terapeutyczne i pomocowe dusze z biegiem czasu. Szczególnie, jeżeli naszej pracy nie towarzyszy superwizja. Pycha, która każe nam czasami wierzyć, że „JA JUŻ WIEM – co Ci może pomóc, co Ci dolega, jak Cię uzdrowić”. Wówczas przestajemy być prawdziwie uważni. Przestajemy pracować z danym człowiekiem, a zaczynamy pracować z naszymi wyobrażeniami o nim i jego „dobru”. Stawiamy się bardziej lub mniej świadomie ponad – jako silniejsi, mądrzejsi, lepsi. Zapominamy tym samym, że jesteśmy – wbrew wszystkiemu co myślimy o samych sobie, swojej roli, znaczeniu, doświadczeniu, certyfikatach, latach pracy, itp.) – człowiekiem w procesie wsparcia człowieka.

Kamil: Mam wrażenie, że są takie aspekty prowokatywności, które w terapeucie wzbudzają lub mogą wzbudzać trochę więcej swobody, dają więcej człowieczeństwa w relacji z pacjentem i w nim samym. Mit „terapeuty – manekina” jest mitem i psychoterapeuci w żadnym nurcie nie są tacy. Dzięki podejściu prowokatywnemu, lub zastosowaniu jego elementów, łatwiej jest się parze otworzyć, co wydaje mi się być kluczowe – szczególnie na pierwszych konsultacjach i na dalszych etapach pracy. Jest im łatwiej przyjmować trudniejsze interpretacje, gdy mają już zbudowany swego rodzaju pomost/przymierze z terapeutą, którego nie odbierają jako chcącego zrobić przykrość – nawet jeśli to, co mówi, nie zawsze jest miłe i wygodne dla nich.

Joanna: Masz rację. Autentyczność i prawdziwość terapeuty otwiera nawet najbardziej zamknięte wewnętrzne pokoje, wyzwala w pacjencie odwagę do mówienia szczerze o tym, co w nim siedzi. Hipokryzją naszego zawodu jest to, że zapraszamy naszych pacjentów do szczerości, nie będąc szczerymi wobec nich. Że pobudzamy ich motywację i odwagę do życia w zgodzie ze sobą, jednocześnie będąc w „uniformie” dystansu i wyuczonych zachowań. Mówimy o wartości emocji i szacunku wobec nich, a sami chowamy nasze za błędnie rozumianym profesjonalizmem. 

Frank Farrelly mawiał, że tylko na poziomie spotkania Człowieka z Człowiekiem w przyjaźni mogą zaistnieć cuda i głęboka zmiana. Powtarzał jak mantrę, że najpierw pozwól sobie na bycie w prawdzie wobec siebie i swoich emocji, a dopiero wówczas będziesz miał prawo do zaproszenia drugiego człowieka do prawdy o nim i w nim. Prawdy, która nie zawsze będzie wygodną, co nie znaczy, że musi być krzywdząca.

Pamiętam jedną z sesji Franka, podczas której pracował z małżeństwem. Kobieta domagała się szacunku od męża.  W pewnym momencie sesji Frank powiedział:

 – Stop! Mam pytanie do Ciebie Anna – ile razy w tej sesji poczułaś brak szacunku od swojego męża względem Ciebie?

– Z pięć razy – odpowiedziała Anna

– Ile razy w tej sesji mu o tym powiedziałaś?

– Ani razu, bo i tak nic by z tym nie zrobił.

– Nie pytam Cię, co on by z tym zrobił lub nie. Pytam – ile razy mu w tej sesji powiedziałaś, że Cię nie szanuje takim zachowaniem?

– Ani razu.

–  To za ile kolejnych powtórzeń po 5 razy dopiero na tyle się zdenerwujesz i poranisz żeby mu o tym powiedzieć?  

– Nie wiem. Ja po prostu już mu nie wierzę!

– Aaaa, czyli tu nie o szacunek chodzi, a o brak wiary – odparł Frank

– Nie mam wiary w sens tego małżeństwa, ani nie mam zaufania w mojego męża!

– No, to teraz przynajmniej wiemy nad czym pracujemy – żeby Wam było razem lepiej, lub nad czym już nie ma sensu pracować, bo on i tak nic nie zmieni, a to małżeństwo… – powiedział to próbując ją intonować.

– Hahahah – Anna zaczęła się śmiać. – Nie no Frank, wiem że to powiedziałam,  ale gdybym całkiem nie wierzyła w niego lub w nasze małżeństwo, to bym tu nie przyszła. Chcę pracować i zawalczyć o nasze małżeństwo!

Szybka interwencja sprawiła że zaczęli pracować na serio, nie na pozornym temacie szacunku a na prawdziwym – braku poczucia wiary i zaufania.

Kamil: Otóż to! Gdy chodziłem na treningi karate, miałem senseja, który podczas walki potrafił w bardzo szybki sposób, bardzo klarownie pokazać nam, że np. źle trzymamy łokieć –zadając nam na przykład cios w wątrobę. I gdy tylko zrozumieliśmy nasz błąd i złapaliśmy oddech, to on ten cios ponawiał, i ponawiał, i ponawiał dopóki nasza ręka nie znalazła się w odpowiednim miejscu. Byłem głęboko przekonany, że zadawanie mi przez niego bólu – w takim bardzo fizycznym, treningowym znaczeniu – nie miało na celu w żaden sposób mnie okaleczyć, tylko miało mnie czegoś nauczyć.

Joanna: To co jest magiczne w prowokatywności, to to, że niezależnie od tego, co robi terapeuta prowokatywny (lub używający prowokatywności), złość mobilizująca do pracy i podjęcia decyzji, wzięcia odpowiedzialności lub ruchu/zmiany, jaka powstaje w pacjencie, jest nie na terapeutę, a na samego siebie i na to, jak do tej pory działał (lub nie działał). I to on dokonuje decyzji, co z tym, co zobaczył, zrobi – czy zmieni, czy zostawi, czy co innego wprowadzi w swoje życie. Terapeuta w prowokatywności nie ma prawa nadawać kierunku zmianie, której ma dokonać klient. Nie ma prawa powiedzieć „tak a nie tak  masz trzymać rękę”.

Kamil: Podanie w prowokatywny sposób tego, co trudne, jest dla pacjenta łatwiejsze do przyjęcia. To co trudne najprawdopodobniej pacjent już sobie pomyślał. Gdy to jednak usłyszy z zewnątrz, z pewnym elementem opieki i sympatii w głosie, to łatwiej jest mu pomyśleć „ok, to jednak ten łokieć dobrze jeśli będę inaczej ustawiał”.

Joanna: Lub bardziej świadomie stwierdzić, w zgodzie ze sobą, „ok boli… ale dziś, mimo wszystko, chcę tak a nie inaczej działać”. Odzyskuje poczucie, że to ON wybiera, że nie ktoś inny ma kontrolę nad jego życiem i relacjami. Obrazy i wizje dotyczące życia, przyszłości, przeszłości, czy teraźniejszości, które mają nasi pacjenci, są z reguły o wiele ciemniejsze niż nasze… Przerysowanie obrazów na plus i na minus, i pozwolenie pacjentowi poprzyglądania się sobie w nich, pozwala przedefiniować perspektywę. Oddzielić „nadprodukcję” od faktycznych obrazów. Problem wraca do naturalnej wielkości. To z kolei pozwala pacjentom odzyskać poczucie wpływu i poszukać rozwiązania.

Kamil: Prowokatywność pozwala im na przeglądanie się już nie tylko w smutnym lustrze, w którym już nie raz się sobie przyglądali, a na przejrzenie się w wielu różnych lustrach – jak w gabinecie luster – i zobaczenie siebie, a także siebie nawzajem w innych perspektywach niż te, w jakich się przyzwyczaili przeglądać. Nie wiem, czy każdy był w sali krzywych zwierciadeł – już samo wejście i bycie w takim miejscu wywołuje uśmiech oraz pewnego rodzaju ciekawość. A umysł w stanie ciekawości łatwiej wchodzi w nowe i efektywniej się uczy.

Prowokatywnosć jest metodą, którą łatwo można dodać jako narzędzie do swojego kuferka z narzędziami psychoterapeutycznymi w różnych nurtach i podejściach terapeutycznych. Jest świetnym narzędziem do rozbijania sztuczności i murów pomiędzy terapeutami a pacjentami.

Joanna: A czy jest coś, co według Ciebie, jest przeciwskazaniem do stosowania prowokatywności w pracy z parami?

Kamil: Na przykład nastawienie do jakiegoś etycznego lub moralnego poglądu pary. Przeciwskazaniem do stosowania prowokatywności są nasze etyczne i moralne trudności. W moim przypadku…szukam czegoś mocnego co byłoby nierealistyczne… o, mam – gdyby przyszła do mnie para zagorzałych nazistów mówiąca o czystości rasowej. Byłoby mi trudno stosować prowokatywność tak, aby nie była z mojej strony agresywna, gdyż ich poglądy wywoływałyby u mnie silne emocje, a to mogłoby zaburzyć prowokatywność.

Joanna: Dotknąłeś bardzo ważnej kwestii. Przeciwskazania do stosowania prowokatywności są w prowadzącym, a nie w kliencie. Ludzie mówiąc o prowokatywności zapominają, że metoda ta powstała na oddziale psychiatrii, pod uważnym okiem Carla Rogersa (twórcy terapii skoncentrowanej na pacjencie). Frank Farelly tworzył ją i praktykował na wszystkich możliwych zaburzeniach psychicznych i chorobach psychicznych, jakich ludzie doświadczają. Prowadził też terapię prowokatywną z pacjentami nerwicowymi, depresyjnymi, ze skazanymi, umieszczonymi w specjalnie wyodrębnionej części szpitala psychiatrycznego. W późniejszym czasie rozpoczął pracę z osobami wymagającymi wsparcia terapeutycznego lub interwencji psychologicznej.

Przeciwskazaniem jest zarówno nastawienie do pacjenta i jego przekonań, jak brak wiary w dobro lub siłę będącą w nim. Jak mawiał Frank „jeżeli nie czujesz w sobie życzliwości do danego człowieka, lub wiary w siłę drzemiącą w nim – nie dotykaj prowokatywności’. Przeciwskazaniem jest każdy moment braku poczucia naszej mocy, radości, otwartości. Przeciwskazaniem jest nasze poczucie „boskości”, mądrości która „zbawi” pacjenta” i nasza wiara że „ja wiem co Ci zrobi dobrze i co jest Twoim celem”.

Kamil Perończyk – psycholog specjalizujący się w ludzkiej seksualności. W praktyce zajmuje się problemami szeroko pojętego zdrowia psychicznego i seksualnego kierując się zasadami etyki poradnictwa psychologiczno-seksuologicznego.

Prowadzi psychoedukację i poradnictwo indywidualne i partnerskie (małżeńskie).

Absolwent Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego w Krakowie. Członek Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego.

Stażysta w Centrum Terapii Lew-Starowicz w Warszawie, uczeń Szkoły Terapii Seksualnej. Prowadzi poradnictwo psychologiczne i seksuologiczne

 Artykuł pochodzi z pierwszego numeru ProvoTime (Czasopismo do pobrania z naszej strony bezpłatnie) 

METODA ZMIANY PROWOKATYWNEJ. [CZ.1]

METODA ZMIANY PROWOKATYWNEJ. [CZ.1]

Metoda zmiany prowokatywnej.  Zastosowanie improwizacji i humoru w terapii i coachingu.

Bill Cosby powiedział: „Humor łagodzi największe ciosy, jakie zadaje życie. Kiedy człowiek odnajdzie śmiech, przetrwa nawet najbardziej bolesne sytuacje”.

W czasach największych zawirowań historii humor okazywał się bezcenny; dzięki niemu ludzie mogli się uchronić od zbytniego zadufania w sobie. Błazen dworski mógł rozmawiać z królem o rzeczach, za które inni tracili głowy, i dzięki temu miał wpływ na decyzje króla. Satyra i humor obecne w sztukach, poematach i innych źródłach pisanych, a w dzisiejszych czasach w różnych formach przekazu medialnego pozwalają zwykłemu człowiekowi zrozumieć konflikty życiowe.

Humor leży u podstaw procesu PCW (Provocative Change Works”), który ma na celu pomóc jednostkom i grupom w przyśpieszonym przejściu ze ,,stanu problemu” do stanu większej wolności, a także dostrzeżenia wyboru i możliwości.

Dlaczego ten model?

Stworzyłem ten model dzięki swojemu zainteresowaniu przeprowadzaniem skutecznej, użytecznej i przyśpieszonej zmiany u klientów. W moim podejściu osiąga się to poprzez pracę w sposób konwersacyjny, klient może się więc błyskawicznie do tego odnieść i nie potrzebuje specjalnego przeszkolenia, żeby wziąć udział w terapii. Stworzenie procesu PCW było zainspirowane przez mój pogłębiony kontakt z Frankiem Farrellym, twórcą terapii prowokatywnej, przez intensywne szkolenie pod jego kierunkiem oraz trzydzieści lat prowadzenia badań nad licznymi postaciami rozwoju osobistego, łącznie z pracą Miltona Ericksona. Ponieważ praca przebiega w konwersacyjny, pełen improwizacji i spontaniczny sposób bez konieczności używania żargonu i przeprowadzania obszernej analizy (obie te rzeczy w moim mniemaniu utrudniają klientowi osiąganie dobrych wyników), klient i terapeuta mogą pracować razem. Korzyścią dla klienta jest kontakt z ,,uczciwą osobą”, z którą może podyskutować o różnych sprawach, która akceptuje omawiany problem, nawet jeśli sam klient odbiera go jako szokujący, smutny, odpychający czy trudny. Klient i terapeuta wspólnie wypracowują nowy wgląd.  W NLP dużo się mówi o budowaniu dobrego kontaktu w komunikacji. Czasami sugeruje się nawet, że obie strony powinny być zgodne w dyskusji na dany temat, aby móc taki kontakt stworzyć. W rzeczywistości okazuje się natomiast, że w PCW obie strony mogą całkowicie zaangażować się w rozmowę i równocześnie prezentować całkowicie odmienne poglądy!  Znaczną część wiedzy, dzięki której powstało to podejście, zdobyłem przez dwadzieścia sześć kolejnych tygodni, kiedy pracowałem w radiu BBC, na żywo rozwiązując problemy klientów z fobią. W każdym przypadku miałem zaledwie godzinę na przeprowadzenie konkretnej i mierzalnej zmiany, zanim zaprezentowałem wyniki ponad pięćdziesięciu tysiącom słuchaczy. Co tydzień radio BBC ogłaszało wśród słuchaczy nabór na ochotników, którzy potrzebowali pomocy. Moim zadaniem było przeprowadzenie krótkiego wywiadu z potencjalnymi kandydatami przez telefon, a następnie wraz z producentem programu wybieraliśmy po jednym słuchaczu do każdego programu. Po raz pierwszy spotykałem swojego klienta w rozgłośni radiowej. Podczas audycji na żywo przeprowadzałem z nim rozmowę, w której klient opisywał, w jaki sposób fobia wpłynęła na jego dotychczasowe życie, następnie pracowałem z nim poza anteną, po czym wracaliśmy godzinę później, aby przekazać słuchaczom informację o wyniku naszej pracy.  Na ogół byliśmy w stanie przetestować zmianę, która zaszła w kliencie bezpośrednio w studiu, na przykład przy lęku przed pająkami, wężami czy balonami. W wypadku fobii związanej z ptakami i innymi problemami, których nie mogliśmy sprawdzić w studiu, musieliśmy znaleźć miejsce na zewnątrz, gdzie można było nagrać rezultat, który następnie przedstawialiśmy słuchaczom. Jedną z najbardziej nagłośnionych sesji była sprawa Mary Craven, która przez pięćdziesiąt lat cierpiała na awizofobię (lęk przed ptakami). Problem Mary Craven został rozwiązany w bardzo krótkim czasie, a wiadomość o tym sukcesie zgromadziła dużą grupę chętnych do pracy z tym samym problemem!

Główną korzyścią płynącą z procesu PCW jest niezwykła elastyczność w postępowaniu z szeroką gamą problemów, które zgłaszają klienci, oraz możliwość pracy krótkoterminowej. Terapeuta wykorzystuje kilka technik, ale zasadniczo nie polega jedynie na nich w dążeniu do zmiany u klienta. Podejście PCW zakłada dużą dozę improwizacji, co oznacza, że w pracy z klientem terapeuta może stosować wiele różnych metod. Owe metody mają na celu z premedytacją prowokować reakcje klienta, wywołując u niego nowe sposoby myślenia i odczuwania. Odbywa się to z humorem i dużym ciepłem, jakby działo się to podczas „rozmowy ze starym znajomym”. Do szerokiego wachlarza metod zaliczamy przerywanie klientowi, obwinianie klienta, zrzucanie winy za problem na wszystko inne czy naleganie, by spośród różnych metod klient wybrał jedną z dwóch zaprezentowanych opcji.

Czym jest metoda zmiany prowokatywnej PCW?

Metoda PCW łączy trzy podstawowe elementy używane do przenoszenia klienta ze stanu ,,zaklinowania” do stanu większej płynności, który umożliwia osiąganie większej wolności i oferuje więcej możliwości wyboru:

  1. Prowokowanie lub stymulowanie reakcji klienta za pomocą komunikatów werbalnych i niewerbalnych.
  2. Wykorzystywanie niespecyficznej lub niedyrektywnej hipnozy i badania metafor w celu stworzenia „płynnych stanów” u klientów.
  3. Ustanawianie ram czasowych – promowanie nowych sposobów poruszania się w czasie i przestrzeni.

Terapeuta z premedytacją prowokuje (wywołuje reakcje) klienta za pomocą różnych, dyskretnych metod, stymuluje klienta do sposobów myślenia i odczuwania. Wyszukuje także źródło oporu u klienta i zajmuje się tym, czego klient najbardziej pragnie uniknąć w rozmowie. W ten sposób terapeuta identyfikuje „ślepe punkty” klienta i za pomocą dużej dozy humoru i improwizacji „powiewa przed oczami klienta” różnymi sugestiami i sprawdza, czy klient na nie reaguje. Terapeuta nadaje rozmachu rozmowie i może sam mówić przez większą część interakcji z klientem. Stanowi to odmienny rodzaj pracy niż sposoby wykorzystywane w wielu innych podejściach terapeutycznych. Tuż po, a czasami podczas tego fragmentu sesji włączane są hipnotyczne i praktyczne ćwiczenia, które umożliwiają klientom zintegrowanie wglądów (wiedzy), które uzyskali, oraz odkrycie nowych strategii i sposobów reagowania na przyszłość. W końcowej części tego rozdziału zawarłem przykładowy fragment sesji, w którym zawarte jest ćwiczenie hipnotyczne. W pracy z klientami używam oczywiście różnorodnych ćwiczeń, w tym zmianę tempa mówienia, ćwiczenie, które znakomicie się sprawdza w pracy z ludźmi cierpiącymi na lęki. Zostało ono opisane w książce Steve’a Andreasa Help with NegaTive Self Talk („Przerwij swój negatywny dialog wewnętrzny”). Poniżej podane jest kilka przykładów metod (pełną listę można znaleźć na www.provocativechangeworks.com).

Rozdział pochodzi z książki: „Innowacje NLP. Przewodnik na trudne czasy”.
Redaktorzy: L. Michael Hall, Shelle Rose Charvet.
Wydawnictwo Zysk i S-ka. Rok wydania 2013.  

Metoda zmiany prowokatywnej. [cz.2]

Metoda zmiany prowokatywnej. [cz.2]

Techniki stosowane w pracy metodą PCW

Przerywanie klientowi

Istnieje wiele różnych metod przerywania klientowi.


Przerwanie odpowiedzi klienta daje terapeucie możliwość odsunięcia go od starego sposobu myślenia i poprowadzenie go w kierunku nowych możliwości. Jest to użyteczne narzędzie, dzięki któremu można z rozmysłem zdezorientować klienta, aby sprowokować go do przyjęcia nowej drogi myślenia.

Obwinianie kontra nieobwinianie: To nie twoja wina (obwinianie wszystkiego i wszystkich innych za problem klienta)   

Ta metoda umożliwia terapeucie zrzucanie winy za problem klienta na wszystko inne. Często odbywa się to w dosyć ekstremalny sposób. Poniżej przedstawiam, jak można wykorzystać technikę obwiniania i nieobwiniania:

„To nie twoja wina; po prostu urodziłeś się w złym miejscu”.

„To nie twoja wina; to dlatego, że nosisz brązowe buty”.

„Nie t ylko to, ale i cała masa innych rzeczy, to wszystko twoja wina!”

„Pewnie, że to przez ciebie. Nikogo innego tam nie było!”

 Zmiana natężenia głosu – ćwiczenie ciszej/głośniej

Zmiana natężenia głosu podczas sesji może wywrzeć ogromny wpływ na klienta. Mówienie szeptem i mówienie podniesionym głosem może wywołać całą gamę różnych reakcji prowokujących klienta do powzięcia nowych sposobów myślenia i odczuwania.

Od szczegółu do ogółu – od wdawania się w szczegóły, do podawania bardziej obszernych, uniwersalnych opisów

Prośba o podanie większej liczby szczegółów lub przyjmowanie bardziej ogólnego podejścia prowokuje powstanie wielu nowych reakcji u klienta. Poniżej podaję kilka przykładów tego rodzaju metod:

„Jakiego koloru był ten samochód?”

„Ile razy to pomyślałeś?”

,,Spod jakiego znaku jesteś?”

„Tak właśnie sprawy się układają z perspektywy kosmologicznej”.

Sugestia, żeby klient zrobił jeszcze więcej tego samego co dotychczas

Terapeuta sugeruje, aby klient w bardziej intensywny sposób kontynuował problemowe zachowanie. W NLP znane jest to pod nazwa „przeformułowanie” (lub „przeramowanie”). O to przykład metody „więcej”:  

Klient: Cierpię na fobię związaną z wystąpieniami publicznymi

Terapeuta: to super, przynajmniej reszta z nas będzie miała więcej okazji do przemawiania przed publicznością

Opowiadanie historii

Milton Erickson ze wspaniałym skutkiem wykorzystywał opowiadanie historii. Dzięki tej metodzie możemy sprowokować klienta do ujawniania wielu różnorodnych reakcji. Poniżej są przykłady, w jaki sposób można tego dokonać: 

„Przypomina mi to pewną historię…” 

„Słyszałem, że…” 

,,Czytałem, że…” 

Wybór cyfrowy (zero-jedynkowy) 

Terapeuta podaje klientowi tylko dwie opcje i każe mu wybrać możliwość A lub B. 

Rozdział pochodzi z książki: „Innowacje NLP. Przewodnik na trudne czasy”.
Redaktorzy: L. Michael Hall, Shelle Rose Charvet.
Wydawnictwo Zysk i S-ka. Rok wydania 2013.  

Metoda zmiany prowokatywnej. Nick Kemp [cz.3]

Metoda zmiany prowokatywnej. Nick Kemp [cz.3]

Stosowanie metod prowokatywnych w celu prowokowania użytecznej zmiany podczas sesji klienta 

Sesja jest nagrywana, aby umożliwić klientowi wielokrotne jej odsłuchiwanie z trzeciej pozycji*.

Ta informacja zwrotna działa stymulująco na klienta, pozwalając mu na stałe tworzenie nowych pomysłów. Jako terapeuta upewniam się, że wiele sugestii i nowych możliwości poddawanych dyskusji podczas sesji wyrażone jest w taki sposób, że klient słyszy zarówno moje sugestie, jak i swoje odpowiedzi w czasie teraźniejszym – „tu i teraz”. Podczas wykorzystania hipnozy w pracy z klientem często ujmuję sugestię w następujący sposób: „Podczas gdy teraz mnie słuchasz, już zauważyłeś, co jest użyteczne…”  

Nagrana na płytę CD sesja dostarcza klientowi pętli informacji zwrotnej, a powtórne i wielokrotne odsłuchiwanie tej płyty gwarantuje trwałą zmianę. Poniżej zamieszczona jest dosłowna transkrypcja jednej z sesji. Ilustruje ona kilka prowokatywnych metod wykorzystanych w tym podejściu

* Chodzi o tzw. w NLP trzecią pozycję percepcyjną, czyli punkt widzenia obserwatora patrzącego na sytuację z pewnego dystansu, czyli z pozycji widza, a nie aktora (przyp. red.)

Klientem jest odnoszący znaczne sukcesy menedżer, który cierpi na silny lęk związany z rozmową z osobami, które nazywa ludźmi „autorytetu”.

NK: No, Wielki Gregu, w czym problem?

Greg: Kiedy rozmawiam lub prowadzę interesy z wyższymi rangą pracownikami w firmie, tracę…

(Nick przerywa przykład techniki ,,przerwij klientowi”)

NK: Z bystrymi ludźmi?

G: Niekoniecznie.

NK: OK. Z głupimi ludźmi?

(W celu sprowokowania klienta wykorzystałem tu także postawę „wyboru cyfrowego”)

G: Nie, niekoniecznie. Mamy w firmie i takich, i takich. (Greg reaguje w defensywny i ożywiony sposób)

NK: OK. Czyli są raz mądrzy, raz głupi. Jak mają dobry dzień, mogą podjąć kilka dobrych decyzji, a jak zły, to zachowują się jak wsiowe głupki.

G: Prawda.

NK: W porządku. Tak.

(Z premedytacją robię pauzę i spoglądam na klienta, sprawdzając reakcję. Jest to przykład postawy „pauza”)

NK: W czasach starożytnego Egiptu był sobie faraon, który mógł powiedzieć: „Chcę, żebyście przesunęli tę piramidę trochę bardziej na prawo. Do roboty, chłopaki”.

G: No.

NK: I był też facet, który nadzorował pracę. Potem byli robotnicy i pomocnicy. Ci to nieprędko mieli szansę zostać faraonem.

(Podczas tej wymiany zdań prezentuję obraz hierarchii, a następnie, chcąc sprowokować reakcję, umieszczam Grega w niższej partii tej drabiny społecznej)

G: Ale gdyby jeden z nich miał potencjał, żeby zostać faraonem

NK: No cóż, to dopiero romantyczny pomysł. To wszechświat decyduje, wiesz? Niektórym ludziom po prostu pisane jest nurzać się w błocie, podczas gdy wybrani mogą zostać faraonem

G: Jestem jednym z faraonów. Nie obchodzą mnie ci od błota.

NK: Czyż to nie cudny pomysł? (wypowiedziane niedowierzającym tonem głosu)

G: To rzeczywistość.

NK: Z pewnością. (znów wypowiedziane z niedowierzaniem) To w czym problem?
(Wykonuję to dla sprawdzenia, czy klient wciąż myśli o problemie w taki sam sposób, czy może już zrobiłem wystarczająco dużo, aby zmienić jego postrzeganie sytuacji)

G: Kiedy jestem sam na sam z jednym, którego uważam za wyższego ranga faraona…

NK: Wyżsi rangą faraonowie nie istnieją! To pierwszy błąd żółtodzioba. Podczas olimpiady można zdobyć złoty, srebrny lub brązowy medal. Słyszałeś? A ty mówisz: „Chcę medal bardziej złoty od złotego. Coś takiego nie istnieje!

(Greg się śmieje)

Ta wstępna sesja poświęcona jest temu, jak Greg do tej pory postrzegał siebie w relacji z „ludźmi autorytetu”. Z premedytacją wybrałem silny, stereotypowy obraz faraona, żeby sprowokować u Grega serię reakcji, które następnie zmienią jego postrzeganie sytuacji. Greg jest oczywiście człowiekiem sukcesu, ma na swoim koncie znaczne osiągnięcia w dziedzinie zarządzania, prowadzi międzynarodowy zespół i jest osobą bardzo skłonną do rywalizacji.

Z rozmysłem uniemożliwiam mu udzielenie odpowiedzi, prze rywając mu i rzucając wyzwania jego inteligencji. Ponieważ bez przerwy sugeruję, że nie jest tak inteligentny jak inni, spycham go do rogu, gdzie musi walczyć o swoją rację, upierając się, że to nieprawda. Wykorzystanie metody wyboru cyfrowego również sugeruje, że wszystko jest czarno-białe, te odcienie szarości nie istnieją. Metafory Egiptu używam przez cały czas w celu podkreślenia idei hierarchii w obrębie grupy, natomiast metaforę olimpiady wykorzystałem w celu wzmocnienia idei statusu zwycięzców i przegranych, zmuszając Grega do znalezienia sobie miejsca w hierarchii umiejętności i zdolności.

Kolejna sesja, która odbyła się po przesłuchaniu przez Grega płyty z sesją wstępną

G: Zauważyłem kilka rzeczy. Frustracja płynąca z niektórych rozmów…

NK: O, super. To dobra rzecz.

G: I determinacja.

NK: Determinacja?

G: Do odniesienia sukcesu.

NK: W porządku. No tak, facet może sobie pomarzyć…

(Postawa „adwokat diabla”)

NK: OK. Zamknij oczy. Weź głęboki wdech. Jesteś praworęczny czy

leworęczny?

G: Praworęczny. (Greg wypełnia instrukcje do tego ćwiczenia relaksacyjnego)

NK: OK. Wyciągnij przed siebie prawą rękę i trzymaj ją prosto, uniesioną przed sobą. O tak, nie jak nazista. Tego naprawdę nie potrzebujemy w naszym nagraniu. Masz niemieckich przodków?

(Pomimo że wprowadzam ćwiczenie relaksacyjne, przez cały czas używam humoru, aby prowokować reakcje Grega)

G: Nie.

NK: Dobra, dobra, każdy nazista by tak powiedział. A teraz, jeśli to jest numer pięć na twojej skali relaksu, kiedy nacisnę tu palcem, opuść rękę na cztery, później na trzy, dwa i jeden, a na koniec pozwól ręce opaść. Weź głęboki wdech i podczas gdy czujesz swoje stopy leżące płasko na podłodze, zauważ, która stopa jest bardziej zrelaksowana, i zauważ, która dłoń jest bardziej zrelaksowana. Zrelaksuj kąciki swoich oczu i zrelaksuj kąciki swoich ust. A kiedy ponownie teraz słuchasz tego na płycie, zaczynasz zauważać, co warto zapamiętać, a czemu warto pozwolić odejść. Co jest poważnie warte zapamiętania i co jest po prostu warte odpuszczenia. I zaczynasz zauważać zmiany, które są dla ciebie użyteczne, żeby teraz zacząć myśleć o tym w taki sposób. I kiedy myślisz o tym w ten sposób, trzymając oczy zamknięte, jakie to wszystko jest?

(Hipnotyczna indukcja i równolegle utrzymywanie prowokatywnego podejścia wraz z badaniem odnoszącej się do problemu metaforycznej mapy klienta)

G: Nie jestem pewien.

NK: OK. Pomyśl o pytaniu, z którym do mnie wcześniej przyszedłeś. Jakie to wszystko jest?

G: Myślę, że o wiele mniejsze, niż myślałem. (udzielając tej odpowiedzi, Greg sprawia wrażenie bardzo zrelaksowanego i skupionego)

NK: Weź jeszcze jeden głęboki wdech. Zrelaksuj się i usiądź wygodnie. I kiedy pozwolisz, aby pojawiła się myśl o tym, jaki mógłby być ten jeden, najmniejszy krok, dzięki któremu mogłaby zajść u ciebie największa zmiana pozwalająca na pójście w innym kierunku, zauważ, co się pojawia*.

G: Myślę, że jest to ,,rozmawiać z nimi jak z innymi normalnymi ludźmi”.

(Jest to kluczowa zmiana. Wskazuje ona na nowy sposób myślenia Grega)

NK: OK. Co jeszcze zauważasz w naszej rozmowie?

G: To tak naprawdę bardzo prosta rzecz.

*W oryginalnej transkrypcji również występuje specyficzna konstrukcja zdania, która została zachowana ze względu na charakterystyczną formę interwencji (przyp. tłum).

NK: OK.

G: Rozmawiać z nimi jak z innymi ludźmi.

NK: OK.

G: Hmm, że mogę w to wejść bez trwogi.

NK: Trwogi?

(Nick zaczyna nucić motyw muzyczny z filmu „Szczęki” i robi to podczas całej wypowiedzi Grega. Jest to postawa ,,ignoruj klienta”)

G: Myślę więc…, że do tej pory zazwyczaj szedłem na zebrania ze swoimi zwierzchnikami, myśląc, że muszę się upewnić, iż powiem właściwą rzecz. Teraz po prostu idę i prowadzę rozmowę, miłą rozmowę i wychodzę z pozytywnym rezultatem.

NK: To co się zmieniło, kiedy myślisz o tym w taki sposób? G: Myślę, że sposób, w jaki ich postrzegam.

NK: W jakim sensie?

G: Nie stawiam ich na piedestale.

NK: Piedestale?

G: Tak.

NK: OK.

G: Rozmawiam z nimi, jak rozmawiałbym z każdym innym.

NK: Jak to jest, kiedy rozmawiasz z nimi, jak rozmawiałbyś z każdym innym, kiedy myślisz o tym w ten sposób?

G: Są po prostu normalnymi ludźmi.

NK: W porządku. A wcześniej myślałeś, że są nienormalni?

G: Niektórzy tak.

NK: OK. Zamknij oczy. Sprawdź, czy cokolwiek innego się dla ciebie zmieniło, kiedy o tym myślisz. A kiedy ponownie słuchasz tej płyty, zauważ, co do tej pory zauważyłeś, i kontynuuj, zauważając tylko te rzeczy, które są dla ciebie ważne, aby zacząć zauważać więcej na temat, jak się to zmieniło, kiedy o tym w ten sposób myślisz. I w swoim własnym tempie otwórz oczy i wróć do „tu i teraz”. Czy coś jeszcze się pojawia?

G: Myślę, że kluczowym czynnikiem jest fakt, że czuję się bardziej zrelaksowany, idąc na rozmowę, nie jestem więc w stanie wzburzenia przed spotkaniem.

Kontrola po przesłuchaniu nagrania z drugiej sesji

G: Musiałem przesłuchać nagranie z drugiej sesji dwa razy, ponieważ po pierwszym przesłuchaniu w pewnym stopniu wyszedłem z tego i czułem się jak… „wow”; miałem wrażenie, że strasznie kręciliśmy się w kółko, ale myślę, że kluczową częścią było po prostu sprawienie, żebym sam sprawdził swój status. I kiedy doszliśmy do ostatniej sesji, to… myślę, że to jak… uwolnienie rzeczy ewidentnie oczywistej.

NK: Naprawdę?

G: Wiem.

NK: Naprawdę? (udając zdziwienie)

G: Człowiek płaci kupę forsy, żeby dowiedzieć się oczywistych rzeczy. To niesamowite.

NK: Co to było, ta ewidentnie oczywista rzecz?

G: Myślę, że ewidentnie oczywiste było, że nieważne, kim jesteś, oni są ludźmi tak jak ty czy ja i tak właśnie należy ich traktować.

Rozdział pochodzi z książki: „Innowacje NLP. Przewodnik na trudne czasy”.
Redaktorzy: L. Michael Hall, Shelle Rose Charvet.
Wydawnictwo Zysk i S-ka. Rok wydania 2013.

Metoda zmiany prowokatywnej. Nick Kemp [cz.4]

Metoda zmiany prowokatywnej. Nick Kemp [cz.4]

Co się stało później

Po sześciu miesiącach, które upłynęły od tej sesji, Greg otrzymał propozycję pracy od głównego konkurenta

 w swojej dziedzinie i obecnie pracuje na znacznie wyższym stanowisku. Jest odpowiedzialny za pewną grupę menedżerów, którzy kiedyś zajmowali takie samo kierownicze stanowisko jak on. Greg był zawsze bardzo rywalizującym, wykwalifikowanym menedżerem. Te krótkie sesje pomogły mu stać się bardziej asertywnym w relacji z przełożonymi i dodały mu pewności siebie w związku z jego umiejętnościami. W sumie spędziłem z Gregiem mniej niż godzinę, gdyż jego sesje stanowiły demonstrację podczas jednej z imprez PCW w Londynie.

W praktyce prywatnej podejście PCW z dobrym skutkiem wykorzystuje się w pracy z szeroka gama problemów klientów. Zaliczamy do nich: zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, fobie, stany lękowe, wystąpienia publiczne, lęk społeczny, zagadnienia związane z gniewem, z zazdrością, za burzenia odżywiania i wiele innych.

Najważniejszą korzyścią płynącą z wykorzystania tego podejścia jest fakt, że obie strony klient i terapeuta – pracują jedynie w ramach „tu i teraz”. Ten dynamiczny sposób pracy prowadzi do tworzenia nowych rodzajów twórczego myślenia. W podejściu PCW klient jest prowokowany i stymulowany w sposób konwersacyjny, co tworzy poczucie, że podczas sesji „wszystko może się zdarzyć”. Tego rodzaju dynamika daje więcej informacji klientowi i terapeucie na temat tego, co jest możliwe, wychodząc poza myślenie logiczne, cyfrowo-sekwencyjne (ciągłe). Sesje są oczywiście prowadzone z dużą troską, ciepłem i humorem, dzięki czemu klient osiąga stan większej samoświadomości, polepszenie myślenia strategicznego i umiejętność rozwiązywania problemów.

Z mojego punktu widzenia w niektórych przypadkach w dziedzinie NLP zbyt duży nacisk kładzie się na techniki i żargon. Zacząłem się uczyć NLP w latach dziewięćdziesiątych i zanim rozpocząłem własną pracę, prowadziłem przez długie lata kursy certyfikacyjne NLP. W tej dziedzinie znajdujemy wiele wspaniałych umiejętności, ale kursy często nie promują konwersacyjnego sposobu pracy, sposobu, który jest angażujący bezcenny dla klienta. Na ile dobra będzie komunikacja pomiędzy terapeutą a klientem, jeśli ten pierwszy nie potrafi z łatwością komunikować się i utrudnia mu to normalną rozmowę z klientem?

Dla mnie metoda PCW jest inspiracją, katalizatorem myślenia twórczego, które pomaga terapeucie w badaniu domeny komunikacji w znacznie głębszy sposób, niż dzieje się to w tradycyjnej terapii rozmową czy w podejściach NLP. Przeprowadziwszy tysiące sesji z klientami, wciąż czuję ekscytację na myśl, jak szybko można rozwiązać problem klienta, jednocześnie zapewniając mu długotrwałe rezultaty. Najlepsze rezultaty uzyskuje się w pracy z trudnymi problemami klientów, z którymi NLP czasami nie radzi sobie tak dobrze; są to mianowicie długotrwałe uzależnienie od alkoholu lub narkotyków, rozmaite rodzaje natręctw.

Ostrzeżenia

Jedną z podstawowych rzeczy, którą należy poddać pod rozwagę, jest upewnienie się, że rozmowa z klientem będzie przebiegała w ramach „jak gdyby była to rozmowa ze starym przyjacielem”. Prowokatywny nie znaczy „agresywny”; terapeuta musi się upewnić, że dla potrzeb pracy z klientem będzie umiał stworzyć coś, co Steve Andreas nazwał swawolną elastycznością.

Podejście PCW działa jedynie w pracy z pewnego rodzaju problemami. Odniesie pozytywny skutek, jeśli problem można rozwiązać za pomocą sprowokowania klienta do odkrycia nowych i bardziej użytecznych reakcji. Model ten nie zadziała przy pracy z problemami dotyczącymi na przykład pisania ortograficznego, żałoby i temu podobnych sytuacji, jednakże może pomóc, jeśli chodzi o reakcje klienta na te sytuacje. Terapeuta musi przyjąć żartobliwe nastawienie i skupić się jedynie na reakcjach klienta w chwili obecnej – „tu i teraz”. Oznacza to, że terapeuta musi się czuć swobodnie, pracując w sposób improwizacyjny i, jak kiedyś powiedział Frank Farrelly, „wziąć swoją wyobrażoną zawodową godność i oddać przysługę klientowi, wyrzucając ją przez okno”. Efektywność sesji będzie uzależniona w znacznym stopniu od tego, na ile elastyczne są reakcje terapeuty i czy potrafi on przez cały czas odpowiadać klientowi w sposób ,,jak gdyby rozmawiał ze starym przyjacielem”. Terapeuta musi także czuć się swobodnie, stosując metody prowokatywne i dobrze się czuć podczas zwyczajnej interakcji z klientem, nie przejawiając strachu czy wahania.

Końcowe przemyślenia

Rozdział ten daje bardzo ogólny wgląd w metodę Provocative Change Works, jednocześnie uwypuklając kluczowe elementy tej metody. W podejściu tym istnieje wiele postaw i dróg, którymi może podążyć terapeuta, chcąc sprowokować zmianę u klienta. Według mnie połączenie prowokatywności, hipnozy, ram czasu i zgłębiania metafor dostarcza zestawu narzędzi, które jak dotąd dały niezwykłe rezultaty u wielu klientów cierpiących między innymi na nerwice natręctw, uzależnienia, stany lękowe, problemy z odżywianiem, z zazdrością, gniewem oraz na fobie. […]

Rozdział pochodzi z książki: „Innowacje NLP. Przewodnik na trudne czasy”.
Redaktorzy: L. Michael Hall, Shelle Rose Charvet.
Wydawnictwo Zysk i S-ka. Rok wydania 2013.